9 października 1968, Wrocław
Dzisiaj październik, a więc już jesień.
Dzisiaj październik, a więc już jesień.
...znowu.
Coś w tym jednak jest, że już od paru lat, każdej jesieni dostaję potężnego kopa w dupę. Nienawidzę stać bezradnie i patrzeć, jak odchodzisz, kiedy w okół pada deszcz, w głowie milion myśli, i my sami nie wiemy co byłoby lepsze. Nienawidzę kiedy mówisz, że robisz to, bo nie chcesz mnie ranić, a tak na prawdę pokazujesz mi czym jest cierpienie. Kiedy mówisz, że tak będzie dla nas lepiej, chociaż sam w to nie wierzysz. Kiedy wiem, że zrobiłam, powiedziałam już wszystko, i to dalej za mało. O cholerne słowo, atom, jakąś maleńką cząstkę tego wszystkiego- ale za mało, i właśnie tego, czego nie ma, nie potrafimy sobie dać. On the edge I wait...
Nie chodzi mi tutaj nawet o Ciebie. To już drugi raz w moim życiu, choć wcale nie znoszę tego lepiej. Więc już wiemy- jest was dwóch. On nienawidzi teraz mnie, za to, że potrafił mnie pokochać, Ty nienawidzisz jego- bo był hipokrytą o zawyżonym ego, ja nienawidzę go za to, że tak bardzo go kochałam (zaraz, czy słowo 'kocham' może występować w czasie przeszłym?), ty nie chcesz znać mnie, żeby mnie nie ranić, ja nie chcę znać Ciebie, dlatego, że boję się, cholernie się boję tego, co poczuję kiedy tylko spotkam Cię w autobusie, na koncercie, gdziekolwiek...?
Życie to dziwka.
Chodzę po mieście z tym cholernym kapslem Kreatora, który dałeś mi w nocy na przystanku przytulając mnie i całując, kiedy powiedziałeś, że każda jedna przypinka kapeli na Twojej ramonesce ma historię, dałeś mi tą, wiedząc jak kocham Kreatora, aby ona była historią dla mnie... noszę ją na szyi, codziennie, nawet nie wiem po co. Czy pomyślisz o tamtej nocy widząc ją u mnie na Twoim koncercie?
Nienawidzę tego, jak łatwo się angażuję. Nienawidzę tego, że nie mam na to wpływu. Nienawidzę tego, że potrafię kochać. Nienawidzę miejsc, w których byliśmy, nienawidzę muzyki, którą grasz, nienawidzę Slayera, bo teraz cholernie boli, kiedy tylko go słucham. Nienawidzę... siebie?
Jego kochałam... koch kochałam 3 lata. Ty w ciągu 2 dni sprawiłeś że stał się niczym.
Teraz jak największa hipokrytka tkwię w związku z kimś, kto kocha mnie ponad życie i wiedząc o was obu nie potrafi mnie zostawić. Nie potrafi nawet pokazać, że jest na mnie wściekły... czy jest? Skarbie, proszę, wybacz mi to kiedyś.